Nad Orange Country powoli zaczynało zachodzić słońce, kiedy po pięciu godzinach lotu z Atlanty wylądowaliśmy na John Wayne Airport. Przed nami ostatni tego dnia etap podróży – pociąg do Los Angeles.
Na stację Santa Ana dowiózł nas taksówkarz azjatyckiego pochodzenia, którego angielszczyzna ograniczała się do twardo akcentowanego “thank you”. Problemy z komunikacją zaczęły się jednak dopiero na stacji, gdzie nie udało się nam znaleźć nikogo (włącznie z obsługą), kto byłby w stanie o tej porze udzielić nam jakichkolwiek informacji w języku angielskim…
Po kilku minutach konwersacji językiem gestów i mieszanką słów angielskich, polskich i hiszpańskich udało się nam kupić bilety do centrum LA. Zadowoleni, wraz z naszymi Chińskimi przyjaciółmi Tonym i Ping-Ping, rozsiedliśmy się na peronie i podziwialiśmy piękną architekturę stacji w stylu kolonialnym. Minuty mijały, jednak Metrolink nie przyjeżdżał. Po kwadransie spóźnienia zaczęliśmy się nerwowo rozglądać. Kasy biletowe zostały już zamknięte, a na stacji pozostał jedynie ochroniarz o długich, kruczo-czarnych włosach i ostrych, południowych rysach.
Po upływie kolejnych dwóch kwadransów w oddali pojawiły się światła. Okazało się jednak, że na stację nie wjeżdża wyczekiwany lokalny pociąg, lecz trans-stanowy Amtrak Pacific-Surfliner. Z wagonu wysiadł wysoki konduktor, który uprzejmie przetłumaczył odręcznie napisaną informację o awaryjnym wstrzymaniu kursowania Metrolink. Sprzedano nam bilety na pociąg, który miał odjechać dopiero za dwie doby…
W konspiracji przed kierownikiem pociągu konduktor wskazał nam wygodne miejsca w klimatyzowanym wagonie i już wkrótce pędziliśmy w kierunku centrum nie dopłacając ani centa.
Sobotnie wieczory to w najwyraźniej czas prowadzenia wszelakich remontów w LA. W połowie nieczynną siatką metra, uzupełnioną przepełnionymi autobusami niedługo przed północą dotarliśmy do położonego w zachodniej części Century Boulevard Econo Lodge.
Ta część LA nie zrobiła na nas większego wrażenia – ciągnąca się po horyzont niska zabudowa, w większości punkty usługowe, tanie hostele, shoping malls, czy wypożyczalnie samochodów. Sześciopasmowa Century Blvd prowadząca wprost do LAX nie była szczególnie ruchliwa, jednak nie zachęcała do wieczornego spaceru.